30 June 2011

Co to ja chcialam...

Glupote zrobilam. Skoro juz wolne bralam to powinnam caly dzien wziac, a nie pol. Chwilowo mam cisze (jak zwykle - przed burza), wiec zajmuje sie.... wszystkim tylko nie praca ;)
A chcialam spodnie. Czarne dzinsy. Lekko elastyczne. Dlugie (a nie, kurcze, nad kostke!). Chcialabym rowniez, zeby mialy rowne nogawki. Ewentualnie lekko rozszerzane.
Duppa. Oblecialam wszystkie sklepy na trasie GP - praca i zero wielkie. Albo tylko niebieskie. Albo poszarpane (jak bede chciala poszarpane to sama sobie podre). Albo za krotkie. Albo nie ma rozmiaru. Albo maja cekinki podoszywane czy inne diamenciki, ewentualnie jakis napisik zajebiscie rozowy na posladku. Albo jeszcze cos innego. I w koncu zaczelam watpic. Czy to ze mna cos nie tak czy z dostawcami? Wszedzie ten sam badziew, a normalnych, zwyklych spodni ani sladu.
To samo co z tuszami do rzes - kto kiedy ostatnio widzial ZWYKLY tusz? NIEprzedluzajacy, NIEpodkrecajacy, NIEdodajacy trzeciego (a czasem i czwartego) wymiaru i w dodatku NIEwodoodporny? Moze ja lubie jak mi sie rozmazuje jak placze? ;)
Ciezko doswiadcza mnie tez zawsze potrzeba zakupienia stanika do kostiumu. Z racji rozmiaru niemalego nie moge go sobie (znaczy tego cycka) zawiesic na szyi, bo by mi chyba leb urwalo, a na widok miseczki F oblozonej gabka chce mi sie smiac. No przepraszam bardzo, ale po cholere mam sie jeszcze wypychac? Za malo mam czy co? (pomijajac fakt, ze schnie to potem godzinami, a nie lubie siedziec z mokrym okladem)
Wiem, wiem - czepiam sie. Ale spodni jak nie bylo tak nie ma i pozostaja mi znoszone bojowki pamietajace lepsze czasy. A niech tam...
Na pocieszenie kupilam sobie skrzyneczke czeresni ;)

28 June 2011

Ale sie narobilo...

Nie bede ukrywac, ze na spotkanie jechalam z lekko scisnietym zoladkiem, bo w ilosci maili ponaglajacych, przypominajacych, upominajacyh, ogolnie poganiajacych i malo przyjemnych, klient ten zdecydowanie bije rekord swiata. I okolic. A ze nadszedl czas dorocznej spowiedzi czyli performance meeting - trzeba bylo pojechac. No wiec jechalam z tym zoladkiem scisnietym, bo po raz pierwszy, bo ten ostatni rok to moja dzialka li i wylacznie i jak opierdzielac to mnie. Kolega pojechal bardziej dla towarzystwa, ale tez nieco zdenerwowany. W samochodzie sino od dymu i gdyby mozna bylo to pewnie po setce czegos mocniejszego dla kurazu bysmy chlapneli.
U klienta przywitaly nas zmarszczone czola, powazne twarze, zero usmiechu i ani jedno "hiya" nie padlo. No pieknie sie zaczyna, niemaco....
A w konferencyjnej niespodzianka jak stad do Zakopanego - zajebiscie wielka prezentacja wyswietlona na ekranie, a na kazdym wykresiku 100% i nieco znudzony glos prowadzacego objasniajacy, jak to absolutnie, fantastycznie osiagnelismy 100% performance, 100% punktualnie, 100% satysfakcji klienta i 100% czego tam jeszcze. Z wrazenia mnie nieco zatkalo. Zwlaszcza w momencie jak prowadzacy poinformowal nas, ze w zwiazku z tak wspanialymi wynikami nalezy nam sie +10% do wszystkiego. Znaczy to co wycenimy +10% za dobre sprawowanie w poprzednim okresie. No niezle..
Kurcze - na takie spotkania to ja codziennie moge jezdzic :)))

22 June 2011

Diet coke chicken...

Takim to daniem kolezanka G wszystkich uszczesliwila. Znaczy tych, co chcieli, bo na przyklad inzynierowie uciekali jak szatani przed kropidlem, ja sie skusilam i.. oniemialam.
W domu ciut przerobilam przepis i tak zatem: bierze sie kurze cycki, pomidory w formie dowolnej (wg przepisu suszone, ja wzielam zapuszkowane, skrojone), zalewa sie toto coca-cola light, doprawia (u mnie vegeta, w przepisie worcestershire zwany woosterem, ale jak dla mnie to to sie tylko do Krwawej Mary nadaje) i wszystko razem ladnie dusi az do skutku. Nadmiar plynow mozna odparowac. Mozna dodac dowolne warzywa. No dobre to kurcze, kurcze, jest :)
Niebo w gebie krotko mowiac. Slodko-kwaskowate rozplywajace sie w ustach miesko. Mniammm :))
I cos podejrzewam, ze jeszcze lepsza bedzie wieprzowina.

A w pracy cisza przed burza. Czerwcowy plan wykonany (moja zasluga, MOJA!!! az mi sie geba cieszy od ucha do ucha, ze wreszcie moge przestac swiecic oczami przed zleceniodawca), nowego na lipiec jeszcze nie dostalam. I tak o.. se siedze, czytam, pisze, a przede wszystkim ciezko udaje, ze pracuje. Strasznie to meczace :)

20 June 2011

I rence mnie opadli....

Zaczelo sie niby niewinnie, aczkolwiek dziwnie.
Panienki D&G zapytaly naszego milego "wszystkowiedzacego" wspolpracownika dlaczego czasami na odkurzacz mowi sie hoover... Szczeka mi troche opadla, no bo to one przeciez nie maja po 15 lat ino nieco wiecej (odpowiednio +30, +20 wiecej). W kazdym razie, kolega wyjasniac zaczal, dotarlo - z oporami, ale jednak. I tu padlo pytanie - czy jak na odkurzacz mowi sie hoover to czy to jest oksymoron (w tym momencie mowe mi odjelo i na wszelki wypadek zaczelam sie chowac za kawalkiem sciany). W koncu zapytaly wujka gugla co zacz ten oksymoron, wyjasnienie z wikipedii zostalo odczytane na glos.. chyba dotarlo. Nadal slowo synonim im do glowy nie przyszlo, ale podsuwac nie bede, bo po cholere sie wychylac. Jeszcze by mi sie jaki oksymoron wymsknal, ze np. "Ty madra" ;)))
I tak o...

15 June 2011

Kwintesencja urlopu :)

Bez komentarza :)

A tymczasem dwutygodniowa gorka papierow zalegla na biurku, klienci ustawiaja sie niemalze w kolejke do spotkan (z uwagi na ostatni sukces organiacyjny zaczynaja wymyslac coraz bardziej niemozliwe zadania, ale w sumie ich prawo - a ja i tak dam rade), w domu cieple, stesknione dlonie... Dobrze mi :)
Stosunek do swiata mam jakis taki lekko usmiechniety i przez dni pare nic mnie nie wyprowadzi z rownowagi (przynajmniej takie jest zalozenie).

10 June 2011

Slonce :)

No to jestem. Leniwie sie. Basen, słońca mnóstwo, jedzenie wyśmienite. Wszystko pod nos podsuniete. Rozkoszuje sie każda sekunda.
Na plus zalicza sie znikoma ilośc dzieci w hotelu (1 sztuka). Na minus - wczoraj przybyła grupa angielek. Bogowie co za masakra. Czy na obu wyspach dziewczynkom przy narodzinach instaluja jakies systemy wzmacniania dźwięku (tuby albo co)? Pomijając juz fakt, ze im wiecej ludzi w grupie tym lepiej.
Uciekam najdalej jak moge i jakos żyje.
Slonce, slonce, slonce i nierobstwo totalne - o jak mi dobrze :)

04 June 2011

Lece :)

Na wariata i w ostatniej chwili wszystko zalatwione (i nadal jeszcze zalatwiane), ale - podoba mi sie.
Hotelu nie udalo sie tego co chcialam zarezerwowac. Ale coz...
Przyjelam mianowicie dosc dziwaczna metode wybierania miejsca pobytu - czytam dokladnie recenzje na tripadvisor'ze - i im gorsze te, napisane przez tutejszych - tym bardziej mi sie podoba.
No bo tak - hotel dostaje zero gwizadek (a wspominano cos nawet o minus dziesieciu), bo:
- podaja glownie tureckie jedzenie (qrde, a jakiego mozna sie spodziewac w Turcji???)
- basen jest niezabezpieczony i dwuletniego dziecka nie mozna na dwie minuty z oka spuscic (bez komentarza)
- bar zamykaja o 23ciej i nie ma gdzie wypic ostatniego drinka przed wyjsciem w miasto (eee? tu mi chyba mowe odjelo)
- w hotelu jest dyskoteka i jest za glosno (to pisze ta sama osoba, co narzeka, ze bar za wszczesnie zamykaja - znaczy jak gdzie indziej dra ryja to dobrze, ale w hotelu gdzie jego laskawosc przebywa ma byc cisza jak makiem zasial?)
- za baileysa kaza placic (moze sie nie znam, ale wiekszosc all inclusive opcji zapewnia darmowe lokalne alkohole. No dobra, w Maroku bylo wszystko, ale to ewenement straszliwy, bo w calym Agadirze jeden hotel tak robi)
- obsluga nie mowi za dobrze po angielsku (osz w morde)
- ta sama obsluga jest bardzo niegrzeczna, bo ani razu nie zapytala gosci "how are you" ani nawet "are you ok?" (o matko, jak bardzo chce tam byc!!)
- a na kolacje nie podaja muffinow. Ani tostow (to musi byc straszne)
- i chipsow nie ma (dobrze ze o HP sos sie nie awanturuja, albo gravy)
- a na sniadanie podaja parowki, pomidory, ogorki, jajka, fete, oliwki, swiezo upieczone pieczywo i... nadal nie ma tostow! Kawa jest podla, a herbata nie nadaje sie do picia (ta sama osoba pisze/chwali sie, ze przezyla tylko dzieki temu, ze miala wlasna herbate i czajnik przywiezone z domu - po raz kolejny mnie zatkalo, bo kto bierze czajnik, jak jedzie all inclusive?)
- w telewizorze w recepcji jest tylko jeden anglojezyczny kanal (chyba sie zaraz poplacze)
- nie ma suszarek w pokojach (o moj boze! czymze zatem swoje bujne loki bede suszyc??)
- a Niemcow traktuja duzo lepiej (moze dlatego, ze nie domagaja sie tostow??)

Ale opinii dobrych tez sporo (glownie francuskich i niemieckich) i srednio dostal 3***. A liczylam na taki z jedna, no ale coz - jakos przezyje ;)

I tyle o! Jutro wylatam :)

01 June 2011

Ale jestem zdolna :)

No niesamowite. Za sprawa sprawnego zaplanowania cudzego czasu udalo mi sie osiagnac niemozliwe (czyli cos, z czym szef od lat nie mogl sie uporac) - ponad tysiac itemow serwisowanych w ciagu miesiaca (dla jednego klienta). Normalnie pekam z dumy, jabym sama osobiscie po tych wszystkich site'ach jezdzila. Juz mi klient czekoladki z tej okazji przyniosl, a bliski byl noszenia mnie na rekach (duzy jest, dalby rade ;) ). W takich chwilach (rzadkich, niestety) widze i czuje, ze to co robie jednak ma sens. Bo na codzien - przywalona gora papierow, z biurkiem pokrytym czesciami do wciagarek i dzwigow - jakos tego nie czuje. W ogole. Nic a nic. Ani-ani...

Czas zatem zajac sie planowaniem zasluzonego wypoczynku. I w sumie juz mi wszystko jedno dokad - byle cieplo i w miare tanio.
Co do ciepla, to nietrudno - wyjatkowo zimno i paskudnie w tym roku. Jeszcze wczoraj ogrzewanie mi wieczorem chodzilo, a dzis zapewnie nie inaczej. I nadal w zimowcyh butach chodze (z futerkiem w srodku i dwoch parach skarpetek).
A co do taniosci, to siedze z nosem w polecanych przez znajomych sunmasterze i teletekscie i zawziecie szukam. Mimo szemranego wygladu strony podobno dzialaja - jak sprawdze, to doniose.
Mam mocne postanowienie, ze jeszcze w czerwcu sie wybycze.

Zatem cel - za horyzontem! :)